Zwykle po maseczki sięgam raz, czasami dwa razy w tygodniu i wybieram na zmianę oczyszczanie, nawilżanie i wygładzanie. Ot taki rytuał, który bardzo lubię, a moja skóra naprawdę to docenia. Ostatnio zrobiłam sobie małe wyzwanie, a właściwie nie takie małe bo aż tygodniowe, w którym to codziennie sięgałam po jedną lub dwie maseczki aby sprawdzić czy będzie miało to wpływ na kondycję mojej cery. Jakie wyciągnęłam wnioski z tego maratonu pielęgnacji i czy rezultaty są zadowalające?
WNIOSEK 1. CZY TO W OGÓLE DZIAŁA?
Sam rytuał często ozdobiony kolorowymi nadrukami na maseczkach oraz efektami w postaci bąbelków to naprawdę przyjemna sprawa. Ale zawsze zastanawia mnie, czy jednorazowo nałożona maska ma szanse spełnić szereg obietnic producenta?
Efekt po zabiegu zauważalny jest natychmiast: skóra jest miękka, wygładzona i przyjemna w dotyku ( w zależności po jaką maskę sięgamy ), ale następnego dnia wszystko odchodzi w zapomnienie.
Dochodzę do wniosku, że maseczkę najlepiej wykonywać z dwóch powodów: dla samej przyjemności i odprężenia bądź przed ważnym wydarzeniem / spotkaniem, gdyż buzia wygląda promieniście to i makijaż będzie prezentował się lepiej.
MOJE WYZWANIE DZIEŃ PO DNIU
W moim maratonie wzięły udział produkty, które mam w domu od dłuższego czasu, ale jakoś do tej pory nie zostały docenione. Uznałam, że nie ma co robić kolejnych zakupów, kiedy półki uginają się od nadmiaru kosmetyków.
DZIEŃ 1
Wyzwanie rozpoczęłam od duetu marki Tołpa, na pierwszy rzut peeling enzymatyczny, który był dla mnie sporym zaskoczeniem i choć pierwsze minuty po jego nałożeniu były mało przyjemne ( skóra nieco szczypała ), to efekt był zaskakująco..dobry. Jego zadaniem było intensywne złuszczenie naskórka i redukcja zaskórników. Po nim wybrałam maskę czarny detox, która okazała się być szara. Tutaj na celu miałam dogłębne oczyszczenie porów i wygładzenie skóry.
DZIEŃ 2
Tym razem postawiłam na działanie łagodzące, bo dzień był niezwykle upalny. Wybrałam niezawodną maseczkę żelową z aloesem marki Buna, którą uwielbiam za kojące działanie, efekt chłodzenia i pełną wchłanialność. Tego dnia mogłam obyć się już bez dodatkowego kremu.
DZIEŃ 3
Postanowiłam powtórzyć złuszczanie więc sięgnęłam po peeling kiwi od L’oreal, którego drobinki cukru rozpuszczają się podczas masażu twarzy. Jedyne czego nie lubię w tym produkcie to zapach – jest sztucznie owocowy. Konsystencja jest mocno kleista, a oprócz drobinek cukru widać pojedyncze pestki kiwi. Po tym zabiegu wybrałam Herb in Nude od Missha, która jest stosunkowo tanią maską w płacie i ma na tyle dużo esencji, że następnego dnia rano nałożyłam sobie ją bezpośrednio na buzię i pozostawiłam do wchłonięcia. Jej działanie jest kojące i również delikatnie chłodzi skórę podczas zabiegu.
DZIEŃ 4
Przyszedł czas na rozświetlenie więc wybrałam maskę w glince L’oreal, którą lubię za jej intensywne działanie i jednocześnie nienawidzę za cały ten brud w łazience, który mam po jej zmywaniu i mocne zastyganie na twarzy, co dla mnie jest mało komfortowe.
DZIEŃ 5
W tym dniu ponownie sięgnęłam po zestaw Tołpy – intryguje mnie bardzo ten duet, więc pewnie poświęcę im osobny wpis.
DZIEŃ 6
Maska łagodząca Buna, czyli powtórka z dnia drugiego.
DZIEŃ 7
Na koniec maratonu wybrałam ponownie peeling kiwi od L’oreal, a następnie zdecydowałam się na maskę w płacie od MediHeal o bardzo karnawałowym designie. Jej głównym zadaniem jest regeneracja oraz ma działanie tonizujące. Przy okazji bardzo przyjemnie chłodzi – uwielbiam ten efekt latem.
TYDZIEŃ MASECZEK: JAKIE EFEKTY?
Codzienne dostarczanie skórze składników aktywnych nie mogło odbyć się bez zadowalających efektów. Przede wszystkim wyrównał się koloryt mojej cery, a buzia jest niezwykle gładziutka i przyjemna w dotyku – a co najważniejsze ten efekt utrzymuje się już kilka dni. Zauważyłam też zmniejszenie ilości niechcianych wyprysków.
Niestety pory są widoczne tak jak były, więc w tej kwestii brak jakiejkolwiek poprawy.
Zdecydowanie mam ochotę powtórzyć ten maraton, tym razem moim celem będzie ujędrnienie skóry i zmiejszenie świecenia strefy T.
WNIOSEK 2. CZY OPŁACA SIĘ UŻYWAĆ MASEK W PŁACIE?
Nie ukrywam, że często wybieram maski jednorazowe, bo są „czyste w obsłudze”, niezwykle wygodne w aplikacji i często nie wymagają spłukiwania. Szybko, miło i tanio… no właśnie tutaj tkwi problem, bo ceny takich maseczek często sięgają kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu złotych.
W maseczkach w płacie brakuje mi powtarzalności, bo zazwyczaj sięgam po daną sztukę tylko raz i nie mogę być pewna czy efekty jakie uzyskałam to zasługa produktu, czy skóra miała po prostu lepszy dzień.
Postanowiłam sobie, że od teraz skupię się na maskach w większych opakowaniach, które co prawda są droższe, ale jakby się tak zastanowić to jeden zabieg kosztuje nas taniej, a jeśli efekty są zadowalające to pieniądze nie poszły w las.
Podsumowując ten tydzień był świetnym doświadczeniem i pozwolił mi bliżej poznać się z zapomnianymi maseczkami. Z czystą przyjemnością sięgam teraz po duet Tołpy oraz łagodzącą maskę Buna – te kosmetyki warte są grzechu.
Lubicie maseczki? Po jaki rodzaj najczęściej sięgacie?
XOXO
princess.malpka
23 czerwca, 2018Kochana bardzo ciekawe doswiadczenie <3
Pani Blondynka
23 czerwca, 2018u mnie świetnie sprawdzają się maseczki nawilżające 😀 Doprowadzają moją odwodnioną skórę do porządku na kilka dni 😀
Dorota
23 czerwca, 2018Też lubię i najlepiej sprawdzają się u mnie maseczki nawilżające 🙂
Pink Lipstick
26 czerwca, 2018Ja sobie nakładam raz w tygodniu jakąś maseczkę 🙂 Kupuję najczęsciej te w saszetkach, ale masz racje, że lepiej opłacalne są te w tubkach 🙂
TinaHa
26 czerwca, 2018Ale ta wygoda maseczek w płacie jest warta tej ceny 🙂
thrillerly
26 czerwca, 2018Bardzo ciekawy pomysł, jednak mnie zdecydowanie starcza maseczkowanie raz w tygodniu.
Klaudia Anna Nowosad
26 czerwca, 2018Maseczka z Buny mnie zaciekawiła :>
TinaHa
26 czerwca, 2018Zdecydowanie jest warta uwagi!:)
Zdzisława Imianowska
26 czerwca, 2018Widzę,że taki „maraton kosmetyczny” to całkiem ciekawe doświadczenie.Niestety żadnej z tych maseczek nie miałam okazji używać 😉
Gabriela Jaworska
26 czerwca, 2018Ja uwielbiam maseczki i zdecydowanie częściej sięgam te ze spłukiwaniem bo są bardziej opłacalne.
Delicious Beauty
26 czerwca, 2018Uwielbiam maski, uważam że są niezbędne w pielęgnacji 🙂 Zazwyczaj używam maseczek oczyszczających w różnej postaci.
Cathy
26 czerwca, 2018Ciekawy pomysł z takim tygodniowym maratonem maseczkowym. Może i ja się na coś takiego zdecyduję, głównie w celach właśnie takich relaksujących 😉 Co do peelingu enzymatycznego z Tołpy to wszyscy piszą o tym szczypaniu, ale przy tym właśnie o dobrych efektach. Muszę sobie go sprawić.
Agn
26 czerwca, 2018ja lubię płachty, jednak faktycznie ceny tych masek sa coraz wyższa
Anka Ania
26 czerwca, 2018Fajny taki maraton 🙂 Ja maseczek używam raz na jakiś czas, gdy znajdę chwilę 🙂
Paulina Sp.
27 czerwca, 2018Ja bardzo lubię maseczki w płacie, ale jeśli chodzi o oczyszczanie skóry, to tutaj zawsze wybieram glinki. Myślę, że taki maraton to fajna sprawa, ważne żeby dobrze dobrać maseczki.
Edyta Masarczyk
27 czerwca, 2018Ja nie używam często maseczek. Wolę np peelingi.
wera
27 czerwca, 2018No i prawidłowo . Super pielęgnacja
Adrianna Andrzejewska
27 czerwca, 2018Bardzo lubię maseczki i często ich stosuję. Jednak nie wiem, czy taka tygodniowa kuracja i stosowane maseczek codziennie nie miałaby później negatywnego wpływu.
Zuzanna Dudko
27 czerwca, 2018Fajnie – nigdy nie padłam na to żeby zrobić sobie taki maraton 🙂 Chyba zacznę od poniedziałku 🙂
aleekosmetyki
27 czerwca, 2018O super, że taki maraton się sprawdził! Chętnie podejmę wyzwanie i również będę dzień w dzień nakładać maseczki. 🙂
Aneczka M
27 czerwca, 2018lubię tego typu maseczki, dają dużo witalności dla naszej cery
Karolina Ossowska
27 czerwca, 2018Ja miałam ostatnio taka tygodniową kurację z maseczkami marki Dermika. Mojej skórze bardzo dobrze to zrobiło
Joanna Śliwińska | e-Kobieta
28 czerwca, 2018Ja szukam czegos co oczysci mi twarz z zaskornikow zamknietych. Jak na razie wszystko dziala bardzo slabo.
Ela Połowniak
28 czerwca, 2018Dziwnie to zabrzmi ale jeszcze nie miałam okazji wypróbować tej maseczki w płacie, z tubki za to używam… regularnie? nie raczej ,nie ale przynajmniej się staram 😉
Czary Marty
29 czerwca, 2018Ja maseczki srednio lubie a z regularnoscia ich stosowania to wogole mam problem
Isia Wyłącznie
30 czerwca, 2018Muszę sobie przeprowadzić taki maseczkowy maraton 🙂
todoarmo.blogspot.com
1 lipca, 2018Ja jakoś nie przepadam za maseczkami i stosuje je od czasu do czasu.