Site icon TINAHA.PL

Kosmetyczne rozczarowania 2016 r.

Nie jestem zwolenniczką pisania negatywnie o czymkolwiek, ale byłoby to w stosunku do Was nie fair jeśli zachwalałabym w niebogłosy kosmetyki, które lubię a nie wspominała o tych, które mnie bardzo zawiodły. Kiedy przedstawiałam Wam ulubieńców roku ( cały post tutaj ) wspomniałam, że pojawi się takowy wpis, co spotkało się z ogromnym zainteresowaniem z Waszej strony, a więc dotrzymuję obietnicy i zapraszam na kosmetyczne rozczarowania 2016. 




Na początku wspomnę, że post nie ma za zadanie zniechęcić Was do poniższych kosmetyków, a wyłącznie wyraża moją opinię.  W 2016 roku większość peelingów nie pobiła mojego serca., a testowałam przeróżne rodzaje zarówno do twarzy jak i do ciała. 

Pierwszym z nich był peeling do twarzy z Oriflame Love Nature o owocowym zapachu, który jest jego jedyną zaletą, choć sam zapach nie do końca przypomina maliny. Peeling ma wyraźne drobiny, które absolutnie nic nie robią na skórze. Sama aplikacja nie była chociażby przyjemnym masażem skóry. 

Kolejny peeling, tym razem od Love Me Green był zdecydowanie bardziej „wyrazisty” jeśli chodzi o aplikację, jednak skóra po zabiegu była bardzo ściągnięta i jakby .. przesuszona(?), a do tego zapach był całkowicie nieprzyjemny. Na plus zasługuje fakt, że jest to produkt bio a skład jest całkiem przyzwoity. Peeling absolutnie mi nie podszedł, a cenę ( ok. 40 pln ) uważam za nieco wygórowaną. 


Następny w kolei produkt, tym razem enzymatyczny peeling marki Lirene, który miał być całkiem innym podejściem do złuszczania martwego naskórka, ale okazał się niewypałem. Kosmetyk ma kremową formułę bez śladów drobinek. Stosuje się go jak maskę w żelu jednak w moim przypadku nie zrobił nic i nie mówię tutaj o podrażnieniu czy wysuszeniu, ale o jakimkolwiek działaniu wygładzającym czy oczyszczającym. Jak dla mnie jest bardzo nijaki. 




Ostatni peeling w dzisiejszym zestawieniu to połączenie peelingujących drobinek z żelem pod prysznic od AA. Jak możecie się domyślić na dwie funkcje produktu nie sprawdza się w choćby jednej. Jako żel pod prysznic nie pieni się kompletnie. Jako peeling absolutnie nie spełnia swojego zadania. Stosowanie kosmetyku okazało się kompletną stratą czasu i przyznam szczerze, że nie wiem jaki był zamysł producenta. Moja negatywna opinia nie jest pierwszą, gdyż zetknęłam się już na kilka w blogosferze. 

Kolejnym rozczarowaniem okazał się płyn micelarny w żelu od Bielendy, który miał ułatwiać zmywanie makijażu, a tym czasem niemal go nie naruszał. Kosmetyk dostał ode mnie kilka szans, kilka razy do niego wracałam ale za każdym razem odczuwałam zawód i poprawiałam demakijaż innym produktem. Nie zużyłam nawet połowy opakowania i z pewnością do niego nie wrócę. 

W 2016 roku testowałam kilka odżywek do rzęs więc porównując efekty odżywka od Oriflame okazała się najsłabsza. Efektów jej działania ciężko się doszukiwać zarówno jeśli chodzi o rzęsy jak i brwi. Stosowałam regularnie przez miesiąc. Chętnie jednak się dowiem, czy ktoś z Was używał i zauważył jakieś rezultaty?

Na koniec maskara do rzęs od Eveline, marki którą bardzo cenię i co miesiąc w ulubieńcach pojawiają się kosmetyki tej firmy jednak zważywszy na to, że maskara na tle innych wypada bardzo słabo musiała trafić do kosmetycznych rozczarowań. Maskara co prawda dobrze rozczesuje rzęsy ale efekt końcowy jest słabiutki. Lubię bardzo inne tusze tej marki dlatego też jeden nie wypał mogę darować. 




Tak prezentuje się zestawienie kosmetycznych rozczarowań minionego roku. Jak widzie próbowałam różnych produktów często niestandardowych i efekty niestety były marne. Mam nadzieję, że w tym roku nietrafionych kosmetyków będzie zdecydowanie mniej. Jestem ciekawa czy znacie któryś z powyższych kosmetyków. Bardzo ciekawi mnie wasza opinia! 
Zapraszam do dyskusji. 



XOXO