Site icon TINAHA.PL

Pielęgnacja włosów – kosmetyki warte i NIE warte polecenia.

W ostatnim czasie nieco ucichłam, natłok spraw osobistych kompletnie mnie przytłoczył. Niestety w obecnej chwili niczego nie mogę Wam zdradzić, jednak jak tylko będę mogła to podzielę się nowinkami z mojego życia, które mocno mogą wpłynąć również na bloga oraz moje social media. 
Dzisiaj przygotowałam dla Was zestawienie kosmetyków do pięlęgnacji włosów, które w ostatnim czasie testowałam bądź używałam. Jest ich całkiem spora ilość i  część z nich okazała się prawdziwymi perełkami, inne zaś kompletną porażką. 
Na wstępie przypomnę tylko, że moje włosy są farbowane na mocną czerwień, dlatego ważna jest dla mnie nie tylko pielęgnacja ale również utrzymanie intensywnego koloru. Głowę staram się myć maksymalnie 3 razy w tygodniu – więcej o zasadach pielęgnacji pojawi się niebawem. 
Zacznę od szamponów, których obecnie używam dwóch na przemian. Z przykrością jednak stwierdzam, że żaden z nich nie spełnił moich oczekiwań. Na pierwszy rzut niech pójdzie typowo drogeryjny szampon – Timotei. Dostałam go w którymś z pudełek niespodzianek i długo leżakował czekając na swoją kolej. Szampon ma delikatny zapach, który ulatnia się wraz z wypłukaniem włosów. Zazwyczaj myję głowę raz, sporadycznie dwa, ale kosmetyk nie pieni się na głowie nawet przy trzecim myciu. Włosy po „myciu” są tępe w dotyku, kiepsko się rozczesują i bez jakiejkolwiek odżywki ani rusz. Kompletnie się u mnie nie sprawdził.
Drugi z szamponów kupiłam na promocji w biedronce, po pierwsze całkiem lubię firmę Marion, a po drugie przekonało mnie wygodne opakowanie no i sama cena, która była bardzo okazyjna. Szampon ma mieć działanie silnie regenerujące, a w składzie możemy znaleźć keratynę – bardzo na plus. 
Niestety tak samo jak poprzednik niewiele zdziałał na moich włosach, uczucia odbudowy czy regeneracji włosa nie zauważyłam. Nieco lepiej się za to pienił no i plus za opakowanie. Niestety nie jest to szampon, do którego wrócę w przyszłości. 
Oba produkty obecnie zostały odstawione w kąt i szczerze nie wiem co z nimi zrobić, gdyż z jednej strony szkoda wyrzucać, z drugiej bez sensu męczyć włosy. Co wy robicie w takich sytuacjach?
Czas na odżywki, których w moich zasobach jest zdecydowanie więcej. Lubię zmieniać produkty do pielęgnacji i zaskakiwać moje włosy, aby nie było monotonii. Zacznę od lekkich odżywek w sprayu, które ostatnimi czasy bardzo polubiłam. Najnowsza z Dove, kupiona podczas promocji w SuperPharm to dwufazowa odżywka, która ma za zadanie ułatwić rozczesanie oraz wygładzić włosy. 
Nie jest to moja ulubiona odżywka, ale spełnia swoje podstawowe zadania, a do tego ma bardzo przyjemny zapach. Nie jest zbyt obciążająca dla włosów – myślę, że tak jak u mnie sprawdzi się dla właścicielek kręconych włosów. 
Kolejna odżywka w sprayu, tym razem GlissKur, która jest bardzo wydajnym produktem towarzyszy mojej pielęgnacji szmat czasu. Świetnie sprawdza się gdy nie mam czasu na nakładanie masek do włosów czy odżywek z koniecznością płukania włosów.  Jednak bardziej do gustu przypadła mi inna odżywka, również tej marki …
… którą wręcz ubóstwiam. Ma poręczne opakowanie, delikatny zapach i dobrze współgra z moimi niesfornymi włosami. Mam wrażenie, że nawet nieco skręca moje włosy, dzięki czemu loki są ładnie ułożone i miękkie w dotyku. Odżywka tworzy delikatną mgiełkę, dzięki czemu jest bardzo wydajna. 
Kolejny niezbędnik w mojej włosowej pielęgnacji to olejek do włosów. Obecnie również od Schwarzkopf, jednak do tej pory żaden z używanych olejków mnie nie zawiódł. Stosuję wyłącznie na końcówki, aby dociążyć włosy i nieco zregenerować rozdwojone końce. Olejek ma dobrze przystosowany aplikator z pompką, który nie nabiera zbyt dużo olejku. Dzięki temu wygodnie możemy dostosować ilość produktu. Lubię go i z pewnością mogę polecić. 
Wcierka Jantar jest chyba wszystkim doskonale znana i polecana przez tysiące kobiet w sieci, ja jednak mam z nią nie mały problem. Odżywka ta bowiem strasznie przesusza moje włosy, a po kilku użyciach miałam „siano” na głowie. Szybko ją odstawiłam na bok, choć zapewne zmierzę się z nią ponownie. Kupiłam ją pod wpływem chwili w Biedronce, ale niestety mam mieszane uczucia. Dajcie koniecznie znać czy u Was się sprawdziła oraz czy macie jakieś porady dotyczące jej stosowania? 
Na koniec zostawiam jedyną maskę do włosów w całym zestawieniu. Kosmetyk marki Il Salone Milano przeznaczony jest do włosów farbowanych i zniszczonych, a do mnie trafiła w marcowej edycji ShinyBox. Maska daje najlepsze efekty, gdy pozostawimy je na kilkanaście minut, zwyczajnie dłużej niż zaleca producent. Włosy są bardzo miłe w dotyku i dobrze się układają. Zauważyłam jednak, że moje włosy szybko się przez to przetłuszczają, dlatego rzadko po nią sięgam. Odżywka kosztuje w granicach 35 złotych, więc obawiam się, że nie jest warta tej ceny. 
Uff. Całe zestawienie kosmetyków za mną. Mam nadzieję, że wpis jest wyczerpujący, jednak gdybyście mieli jakieś dodatkowe pytania to zapraszam do dyskusji w komentarzach. Ciekawa jestem również jakie są Wasze absolutne must have w pielęgnacji włosów. Koniecznie podzielcie się opinią!
Niebawem pojawi się również wpis na temat samej pielęgnacji włosów i najczęściej popełnianych błędów – jeśli jesteście ciekawe tematu to koniecznie śledźcie bloga oraz social media. 
Miłego popołudnia, Tina
XOXO